Lubicie moje TOP-y, które dotyczą zazwyczaj dziwacznych i niecodziennych sytuacji? Jeśli tak, to dobrze dziś trafiliście, jeśli nie, to przykro mi, dzisiaj kolejne TOP10. Jaki dziwny temat znalazłam tym razem? Tego się nie spodziewaliście – dziesięć bohaterek, z którymi chętnie umówiłabym się na zakupy i wino!
W końcu to takie babskie zajęcia a nie oszukujmy się – babska to ja jestem w każdym calu.
Judyta „Nigdy w życiu” - z Judytą jest podobnie jak z Bridget Jones – albo się ją kocha, albo się jej nienawidzi. I chyba wiem dlaczego tak jest – obie panie pokazują całe spektrum kobiecych wad, a która z nas lubi, kiedy te nasze wady są wytykane? Złe decyzje, fochy za nic, obraza majestatu za nierówno ułożone skarpetki i wiertarkę w lodówce (zdarza się!), źle pomalowane oko, płacz na środku miasta – to wszystko część nas a że biedna Judyta przedstawia to nasze całe hormonalne nieszczęście to jej nie lubimy. A przynajmniej większość z nas, bo ja ją uwielbiam właśnie za to, że istnieje i daje sobie radę mimo tego wszystkiego, co Bóg dał nam w pakiecie do naszej płci.
Monica Geller – Bing „Przyjaciele”- zawsze lubiłam ją najbardziej z tej barwnej ferajny, Pheobe mnie irytowała swoją głupotą a Rachel irytowała mnie tym, że była... cóż, sobą. Monica była zabawna, inteligentna, przejmowała się każdą, najmniejszą nawet głupotą i pokochała Chandlera, co na pewno łatwe nie było. Pewnie wyjście z nią na wino byłoby trochę dziwaczne, bo zaczęłaby czyścić stolik w barze, ale po pierwszym kieliszku na pewno odłożyłaby swój przenośny odkurzacz i poszłaby na parkiet. A tańczyć to ona potrafiła, jeśli pamiętacie jej układ choreograficzny z Rossem.
Bridget Jones – tak, wiem, wiem. Większość z was jej nie lubi i omijałybyście ją szerokim łukiem, ale pomyślcie przez chwilę, jakie radosne chwile można by było z nią przeżyć na zakupach! Czułabym się przy niej szczuplejsza, ładniejsza i oczywiście taka dobra i przyjazna, bo wspierałabym ją w jej walce z założeniem spodni o rozmiarze 42! A później poszłybyśmy do baru na wino, gdzie szybciutko obliczyłaby mi jednostki alkoholowe (których ja nie umiem obliczać do dnia dzisiejszego i nawet nie wiem co to są jednostki alkoholowe), które później radośnie byśmy spożyły, śpiewając obleśne piosenki o angielskich mężczyznach.
Ida Borejko– nawet nie wiecie jak trudno było mi wybrać jedną tylko postać z całej Jeżycjady! (dlatego wybrałam dwie.) Zdecydowałam się na Idę ze względu na jej ponadprzeciętną wieczną ironię i sarkazm – ale byśmy się dogadały! I obgadałybyśmy każdego, kogo byśmy mijały i buzie by się nam nie zamykały, bo Ida to gaduła pierwszorzędna. W sumie to mogłybyśmy założyć Ligę Ochrony Zwierząt Domowych i pilnować, żeby żadnemu psu czy kotu albo śwince morskiej krzywda żadna się nie stała. Jako broń stosowałybyśmy oczywiście zieloną farbę (kto czytał „Idę sierpniową” ten wie, kto nie, to goni do biblioteki po książkę.)
Melania Borejko – chociaż do Borejkowej mamy bardziej pasuje zdrobnienie jej imienia – Mila. Najcieplejsza i najcudowniejsza książkowa mama, jaką znam. Taka, która może nie zawsze przytuli i powie, że dobrze zrobiliśmy, ale która czasami krzyknie i da burę, bo widzi, bo popełniamy błąd. Ale zawsze będzie, co by się nie działo i będzie czekać w pogotowiu, żeby złapać swoje dzieci, kiedy spadają z piedestału, na którym się postawiły. I która hamuje upadek i która opatruje rany.
Zawsze czekam z niecierpliwością na nowe części Jeżycjady, ale w ostatnich latach i ze strachem, bo Mila i Ignacy są coraz starsi i boję się, że ich kiedyś autorka po prostu nam zabierze. A Jeżycjada bez Mili to już nie to samo.
Hana Marin „Słodkie kłamstewka” - zakupy z Haną to byłaby dopiero przyjemność! Przecież ona zna się na modzie jak nikt, doradziłaby mi tak dobrze, że na studiach wszystkim by oczy wypadły z orbit jakbym przyszła w nowej stylizacji! A przy okazji ktoś na pewno by nas śledził (bo Kłamczuchy były ciągle śledzone), więc i adrenalina by była i odrobina niebezpieczeństwa. Przygoda jak z filmu akcji po prostu.
Dorotka „Przyjaciółki” - jak ja uwielbiam tą kobietę! Jeśli oglądałyście premierę nowego sezonu to z pewnością słyszałyście jej najnowszy piękny tekst - „ja nie będę mieszać kaszy bez statusu narzeczonej!”. Ona jest taka zagubiona w tym swoim byciu najlepszą we wszystkim! Raz chce dziecka, kiedy znowu ma faceta z dzieckiem to narzeka, chce brać ślub, ale znowuż kto będzie chodził na randki jak nie ona?
Oj, z nią to i do klubu bym wyszła, mimo że nie lubię takich rozrywek. Ale z Dorotą? To nawet na koniec świata!
Tina Hakim Baba „Pamiętnik księżniczki” - bohaterka dwuplanowa, często pomijana, ale przecież Tina to kwintesencja nastoletnich amerykańskich zachowań; czytała romanse, zaplanowała, że straci dziewictwo po balu maturalnym (z tego co pamiętam to nie za bardzo jej ten plan wyszedł), miała ojca, który zabraniał jej chodzić na randki a w tym wszystkim była totalną romantyczką. Powiedzenie, że chciałabym z nią iść na zakupy i na wino to niedopowiedzenie – ja chciałabym zbadać jej mózg i odkryć, co się w nim kryło, że wierzyła niezachwianie w happy end i księcia na białym koniu.
Ginny Weasley „Harry Potter” - ha! A każdy spodziewałby się, że wybiorę Hermionę, prawda? Otóż nie, z Hermioną raczej bym się nie dogadała, a Ginny mogłaby być ciekawą towarzyszką na całe popołudnie i wieczór. I przy okazji zapytałabym jaki jest Harry w te klocki, hym hym. I nie zapominajmy, że gdyby coś mi groziło to moja towarzyszka mogłaby palnąć kogoś upiorogancikiem.
Bella Swan „Zmierzch” - powaga! Serio! Ale mam wobec niej niecne plany, spokojnie. Upiłabym ją tak, żeby wreszcie zaczęła żyć i przestała narzekać na wszystko, nawet na kształt swojego paznokcia. W sumie to byłoby dla jej dobra, w końcu gumka od majtek przestałaby jej się wrzynać w tyłek, bo na pewno z tego powodu ma ciągle tą swoją niezadowoloną minkę, i w końcu odetchnęłaby z ulgą. A może nawet i wybuchłaby w końcu szczerym, niepohamowanym śmiechem?
A na koniec słodkość! Nowy członek rodziny - Vuko.
A na koniec słodkość! Nowy członek rodziny - Vuko.