
Na świecie żyją miliardy ludzi. W twoim przedziale wiekowym miliony. Codziennie mijasz w drodze do pracy dziesiątki osób; w autobusie siadasz obok nieznajomych ci Bożych stworzeń i nie dzieje się nic. Na imprezach tańczysz z kim się da, co wtorek kupujesz ulubionego kebaba u przystojnego chłopaka z zarostem i niebieskimi oczami a raz w miesiącu płacisz rachunki u miłego pana bankiera, który na palcu nie ma żadnych znaków bycia zajętym i niedostępnym. Masz kilku kolegów, grono znajomych a w twoim mieście nie wybuchła nagle nieznana epidemia i nie zmiotło z powierzchni ziemi wszystkich kandydatów na miłość.
Pijąc z koleżankami śmiejesz się sama ze swojego nieszczęścia, że nie możesz znaleźć tego jedynego. Jeśli pojawiają się jacyś kandydaci na horyzoncie, to albo dłubią w nosie albo lubują się w puszczaniu głośnych bąków i uznają to za urocze i słodkie... Starsza ciotka przy niedzielnym obiedzie roztacza przed tobą wizję męża islamisty, bo nim znajdziesz kogoś odpowiedniego to europejczyków będzie trzeba ze świecą szukać. Matka płacze ilekroć koleżanka z pracy wydaje za mąż kolejną córkę i nie ma już sił tłumaczyć ci, że nie wolno być zbyt wybrednym, bo tego kwiatu może i jest pół światu, ale obecnie niektóre pszczółki zamiast zapytać kwiatuszki wolą pobzykać z inną pszczółką przy przeboju Eltona Johna.
Ojciec nawet już ci nie zwraca uwagi a strzelbę, którą miał przeganiać twoich adoratorów już dawno wystawił na allegro i kupił za to maltańczyka, żeby twoja matka przestała mu jęczeć nad uchem, że nie może doczekać się wnuków.

Aż nagle, przypadkowo zdarza się to. Spotykasz go. Wcale nie przypomina twojego ideału; nie ma grzywy brązowych włosów, które zabawnie kręciłyby się na karku. Jego oczy nie mają odcienia lodowatej wody i nie przeszywa cię nimi na wskroś. Nie ma też metra osiemdziesięciu i w gruncie rzeczy możesz patrzeć mu w oczy bez potrzeby zadzierania głowy. Brak mu tatuaży, które zawsze uważałaś za cholernie pociągające. Ma za to lekko krzywy zgryz, który dodaje mu uroku; mała blizna na nadgarstku to pamiątka po jego niezdarności i wcale nie jest efektem zabaw na karuzeli, ale zrobił to sobie otwierając słoik z ogórkami pięć miesięcy temu. Nie potrafi śpiewać, więc odpadają ballady, których chciałaś słuchać; zresztą i tak gra tylko na trąbce a trudno jest śpiewać i grać równocześnie.
Pojęcia nie masz dlaczego się w nim zakochałaś. Nosi dwie różne skarpetki, odmawia spania w jednym łóżku z twoim psem i nie ma w planach zostania wegetarianinem a ty nienawidzisz mięsa. On nie wie dlaczego jest właśnie z tobą a ty nie wiesz dlaczego chcesz być właśnie z nim. Pojęcia nie macie co takiego was do siebie przyciągnęło i co sprawia, że on nie zasypia gdy ty opowiadasz o rozmnażaniu się pszczół, co cię niezmiennie fascynuje.
Twoja matka zamawia mszę dziękczynną w pobliskim kościele, ojciec na nowo szuka dobrej wiatrówki, żeby mieć czym zięcia postraszyć a starsza ciotka z satysfakcją stwierdza, że miała rację, bo wybranek mówi lekko niewyraźnie i to na pewno dlatego, że jest innowiercą (i nie ważne, że ma blond czuprynę, ciotka wie swoje.) W domu teściowie przyjmują cie chlebem i solą i zadają koronne pytanie „co ty widzisz w naszym syneczku” a ty nie wiesz co odpowiedzieć. Bo nie wiesz co w nim widzisz i w panice myślisz co powiedzieć, żeby ich zadowolić.
Bierzecie ślub, jesteście szczęśliwi, rodzą się wam dzieci, kłócicie się o to, co oglądać w telewizji, gdzie jechać na wakacje i czy dawać dziecku klapsy czy nie. Kupujesz miliony poradników i gazet, szukasz odpowiedzi na pytanie za co ty go w ogóle kochasz. Podpytujesz przyjaciółek, każda z chęcią wymienia ci listę zalet swojego męża, ale żadna jakoś nie pasuje do twojego niezdarnego chłopa, który potrafi potknąć się o własne sznurówki. Dzieciom mówisz, że kochasz ich tatusia za to, że się wami opiekuje, ale sądzisz, że to zbyt błahy powód, bo przecież pani przedszkolanka opiekuje się twoimi dziećmi przez pięć dni w tygodniu, ale jej nie darzysz większym uczuciem. Szukasz gdzie pies jest pogrzebany, czepiasz się każdej wypowiedzi romantycznej bohaterki jak rzep psiego ogona i pojęcia nie masz dlaczego ostatnio wszystko ci się kojarzy z psem. Może dlatego, że notorycznie zapominasz kupić karmy waszemu labradorowi, który i tak śpi w łóżku, mimo zapewnień niedoszłego wtedy małżonka, że on w życiu się na to nie zgodzi?
Twoje dzieci dorastają, ukochany ma coraz więcej siwych włosów i coraz mniej potyka się o sznurówki – z biegiem lat nabył umiejętność nieprzewracania się na prostej drodze. Niestety nadal ciągle zapomina wyciągnąć kluczyków z samochodu i dwa razy wam już zwinęli furę sprzed domu, bo bramki też zapomniał zamknąć. Twój ociec na nowo sprzedał wiatrówkę, bo stwierdził, że twój niezdara mógłby przypadkowo postrzelić się w stopę i lepiej dmuchać na zimne. Matka dalej dała na mszę, żeby wam kolejnego samochodu nie ukradli i kupiła zięciowi tabletki na pamięć, ale on zapomina ich zażywać. Mimo wszystko ty nadal za nim szalejesz i nadal patrzysz z zachwytem jak wypełnia papiery dla ubezpieczyciela, żeby zwrócili wam pieniądze. Słuchasz z zachwytem jak gra na trąbce i otwierasz za niego słoiki z ogórkami, bo zeszłego lata znowu się skaleczył i stara blizna została zastąpiona nową.
Przyjaciółki nie rozumieją dlaczego nie wybrałaś Romka z drugiej B i na wzór mamusi Alinki z „Miodowych lat” opowiadają ci ciągle jaką to Romek robi karierę za oceanem i że ciągle jest wolny i o tobie wspomina. A ty zbywasz ich machnięciem ręki i pobłażliwym śmiechem. Wracasz do domu, do swojego męża, oglądacie razem film o Afryce, bo nigdy nie zobaczycie jej na żywo, bo on nie lubi latać samolotem i zasypiasz przy nim szczęśliwa.

W końcu oddychasz spokojnie, zaznaczasz cytat markerem i idziesz dalej przez życie ze świadomością, że nic nie zrobiłaś źle. Już wiesz.
„Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości.”