Życie nie lubi nas rozpieszczać; niekiedy tylko łaskawie na nas popatrzy i rzuci nam okruchy szczęścia, tylko po to, by za chwilę dotkliwie nas doświadczyć, tak jak zrobił to z pewną skromną rodziną z najnowszej książki Kate Atkinson „Kiedy nadejdą dobre wieści?”
Samotna matka trojga dzieci nie ma łatwego życia. Mąż, łajdak, hulaka i pisarz, zostawił ją z dzieckiem przy piersi i dwoma niewyrośniętymi jeszcze córkami i odszedł nie w stronę zachodzącego słońca, ale rozpromienionej, bezdzietnej, młodszej koleżanki poetki, która chętnie przygarnęła go do siebie.
Jednak porzucona żona jest na tyle silną kobietą, że bez problemów radzi sobie sama i daje przykład córkom, że w życiu należy polegać jedynie na sobie. I z pewnością prowadziłaby dobre, skromne życie gdyby nie to, że pewnego popołudnia, wracając z dziećmi z zakupów, trafiła na człowieka, którą zamordował ją i dwójkę jej pociech. Przeżyła tylko sześcioletnia Joanna, która schroniła się w polu kukurydzy. I która od tamtej pory była sama ze swoją tragedią.
"Louise miała już jedno dziecko, dziecko tak ciasto owinięte wokół jej serca, że nigdy nie zdecydowałaby się na powtórkę."
Przeszło trzydzieści lat później morderca wychodzi na wolność a Joanna jest szanowaną lekarką, żoną i matką malutkiego Gabriela. Nagle jednak znika i nie wiadomo czy uciekła w strachu przed dawnym mordercą jej rodziny czy stała się jego ofiarą. Trójka obcych sobie ludzi – szesnastoletnia Reggie, która opiekowała się małym Gabrielem, nadkomisarz Louise Monroe i detektyw Jackson Brodie – stają ramię w ramię i podejmują się odszukania kobiety i jej dziecka.
Szczególną postacią, którą naprawdę polubiłam jest Reggie, dziewczynka, która mimo swojego młodego wieku przeżyła więcej niż niejeden stary człowiek i mimo to ciągle potrafi zachować optymizm. Racjonalnie myśląca, typowa nastolatka, która twierdzi, że pięćdziesiąt lat to zdecydowanie idealny wiek na umieranie (też tak się wam kiedyś wydawało, prawda?) stała się jedną z moich ulubionych książkowych bohaterek. Dziewczynka ma w sobie takie pokłady energii i uporu, by trzymać głowę nad powierzchnią, gdy los ciągnie ją w dół, że obdarowałaby spokojnie większość z nas tą niezachwianą wiarą w sens życia.
„Kiedy nadejdą dobre wieści?” reklamowane jest jako kryminał, ale ci, którzy znają prozę Kate Atkinson, wiedzą doskonale, że jej powieści posiadają wiele aspektów filozoficznych, wątków, które opisują zagadnienia najbliższe człowiekowi, takie jak: czy można odpokutować swoje winy? Czy przeszłość da się zamknąć w klatce swojego umysłu i żyć tylko teraźniejszością? Czy istnieje coś gorszego od samotności?
Dodatkowo, w tej książce znajdziemy multum cytatów największych pisarzy i poetów. Zręcznie wplecione w tekst i w wypowiedzi bohaterów powodują, że lektura staje się prawdziwą kwintesencją dla smakoszy literatury.
Jeśli chodzi zaś o wątek kryminalny, to jest on dobrze poprowadzony, mimo nieśpiesznej, spokojnej akcji, która rozwija się w swoim tempie i przeplata się z opowieściami o życiorysach głównych książkowych postaci.
Z pewnością to pozycja dla tych, którzy lubują się w książkach z „górnej półki”, która wnoszą coś do naszego życia i sprawiają, że część historii pozostaje w naszych sercach i przypomina się nam w najmniej oczekiwanych momentach.