Dzisiejsza recenzja Borejków zostaje przesunięta o tydzień w czasie, co musicie mi wybaczyć, ale musiałam całymi dniami szukać tego tomu w księgarniach i bibliotekach i dopiero teraz ją zdobyłam. Aby Wam to wynagrodzić, chcę przedstawić dzisiaj książkę niecodzienną i wstrząsającą.
Powiedzmy sobie szczerze – są książki, które na pierwszy rzut oka nie zachwycają. Takie, które mają niezbyt piękne okładki i mało chwytliwe tytuły. Ale często zdarza się, że takie książki są jednymi z lepszych jakie przyszło nam czytać.
Martin Schwartz jest policjantem, który nie boi się żadnego zadania; jeśli powodzenie misji zależy od wyrwania sobie zęba obcęgami i wstrzyknięcia antyciał wirusa HIV, robił to bez dłuższego zastanowienia. Nie dlatego, że kierowały nim wyższe pobudki czy też dlatego, że był odważny i nieustraszony. Robił to dlatego, że nie miał nic do stracenia, bo wszystko co kochał odeszło kilka lat wcześniej.
Z nieznanych nikomu powodów jego żona uśpiła ich dziesięcioletniego syna chloroformem i rzuciła jego bezwładne ciało do ziejącego czernią oceanu a później dołączyła do niego, znikając w odmętach zimnej i nieprzyjaznej wody. Schwartz do końca nie wierzył, że to prawda; twierdził, że było to morderstwo, jednak proces sądowy zakończył się przyznaniem racji właścicielowi statku, na którym jego rodzina wtedy podróżowała – według opinii sędziego i całego świata, nikt trzeci nie brał udziału w tym wydarzeniu.
Kilka lat później do cienia człowieka, jaki z Martina pozostał, dzwoni telefon. Nieznajoma staruszka twierdzi, że może pomóc udowodnić mu, że jego żona nie była dzieciobójczynią i samobójczynią. Policjant wkracza na statek, gdzie swoje ostatnie dni spędzili jego bliscy i zostaje złapany w pułapkę, o której nawet nie mógłby śnić w najgorszych koszmarach.
„Ostatni peeling przechodził rok temu, kiedy dwaj Słoweńcy przeciągnęli go twarzą po asfalcie na parkingu restauracji przy autostradzie.”
Właściciel statku, niezwykle bogaty i wpływowy człowiek nakazuje mu rozwiązać zagadkę Pasażera 23 – dziewczynki, która zaginęła pewnej nocy, gdy statek był na pełnym morzu i wróciła nie wiadomo skąd kilka tygodni później. Jeżeli Schwartz powie komukolwiek o dziewczynce i o tajemniczych zaginięciach wielu osób, o których przekupione media milczały, zostanie oskarżony o jej porwanie i zgwałcenie. Problem w tym, że dziesięcioletnia dziewczynka cierpi na stres pourazowy i ciężko jest do niej w jakikolwiek sposób dobrzeć; dodatkowo na statku zaczynają dziać się niepokojące rzeczy a uwięziony na nim Schwartz nie wie do kogo może zwrócić się o pomoc.
Całą książkę pochłonęłam w dwa wieczory – co biorąc pod uwagę mój ostatnio chroniczny brak czasu na czytanie – jest imponujące i świadczy jedynie o tym jaka dobra jest ta książka. Autor potrafi zachęcić i skubany przy każdej końcówce rozdziału, kiedy to stwierdziłam, że pora już iść spać, potrafił tak mnie zaciekawić i zamotać, że na drugi dzień chodziłam z workami pod oczami, ale za to byłam zaspokojona czytelniczo. Czego się nie robi dla własnej przyjemności...
„Z życzeniami jest pewien problem. Tylko te niewłaściwe natychmiast się spełniają.”
Głównego bohatera nie da się lubić i to w nim lubię; nie jest przesłodzony, nie jest przystojny, nie zachwyca, nie ma chłopięcego uroku ani ironicznego poczucia humoru. Jest całkowicie przeciętny i lekko denerwujący z tą jego ciągłą depresją i chronicznym zmęczeniem – lecz mimo to muszę przyznać, że jest w nim coś nieuchwytnego co sprawia, że nie można przejść obok niego obojętnie. A to w głównych bohaterach jest najważniejsze – to, że potrafią intrygować.
„Pasażer 23” to thriller, który już od pierwszego zdania trzyma czytelnika w uścisku mocnego napięcia i ciężko jest tego uczucia się pozbyć; nawet zakończenie nie uspokaja, wręcz przeciwnie – jakiś czas po skończeniu lektury chodziłam jakaś nieswoja, zaszczuta przez ogrom okrucieństwa, jaki był w książce przedstawiony. Ale to komplement, nie zarzut, bo – wiadomo – książka nie może wobec emocji czytelnika być obojętna; ona musi je łechtać, podrażniać.
Jeśli szukacie dobrego thrillera osadzonego w nietypowym miejscu, bo na statku, to polecam Wam „Pasażera 23”. Nie będziecie zawiedzeni.